wtorek, 14 lutego 2012

Zgubna wycieczka (czyli o tym,jaką jestem idiotką)

Zanim otworzyłam oczy, byłam przekonana, że to będzie zwyczajny dzień. Najpierw poćwiczę z chłopakami, potem może coś poczytam... No i nie zapominajmy o popołudniowej wyżerce na koszt podatników Jump City. Pewnie Tytani znów się wtrącą i będzie zabawa... Zebrałam myśli, przeciągnęłam się, uchyliłam powieki... I wrzasnęłam na całe gardło. Nad sobą ujrzałam zęby, krzywe i wyszczerzone. Cofnęłam się, zaplątując się w pościel i gotując do odparcia ataku wroga. Po czym ze śmiechem walnęłam się w czoło.
- Gizmo! Wystraszyłeś mnie! - zachichotałam, nabijając się z mojej znerwicowanej wyobraźni, która tak mnie oszukała. Po chwili jednak przestałam się śmiać.
- Co ty robisz W MOIM POKOJU!?
Gizmo, nadal rozbawiony, fruwał nade mną na swoim idiotycznym śmigiełku. Miałam ochotę zestrzelić go jakimś porządnym wyładowaniem, ale opanowałam się w porę. W końcu to, że mnie przestraszył, nie było dostatecznym powodem, żeby  mu dokopać. Nie od razu. Najpierw chciałam się dowiedzieć, po kiego grzyba zawraca mi głowę o tej porze.
- Gizmo?
Zero odzewu. Latał dookoła mojego fioletowego łapacza snów, wciąż chichocząc. Teraz bezczelnie mnie ignorował. Miałam więc dostateczny powód, żeby mu przylać. Wysunęłam dłoń z rękawa i bezceremonialnie poraziłam go różową błyskawicą. Gizmo zawisł na chwilę w powietrzu z wytrzeszczonymi oczami, po czym wygrzmocił się na dywan. Cierpliwie czekałam, aż wstanie i otrzepie się z kurzu (to był stary dywan), po czym spytałam:
- A więc?
Gizmo łypnął na mnie złośliwie i bez słowa wyszedł, trzaskając drzwiami. Wariat.
Nie zaprzątając sobie więcej głowy jego dziwacznym zachowaniem, ubrałam się i wyszłam na korytarz. Mijając drzwi do pokoju Gizma, mruknęłam "hipokryta" dostatecznie głośno, by mnie usłyszał. Odpowiedzią był dobiegający z wnętrza pokoju łomot. Puściłam się biegiem, chichocząc jak mała, złośliwa dziewczynka. Tego dnia czułam się lekka jak piórko i nic nie mogło popsuć mi nastroju.
Kiedy znalazłam się na dworze, było tuż po wschodzie słońca. Różowa łuna na horyzoncie wprawiła mnie w jeszcze większą euforię. Ni to biegnąc, ni to tańcząc dotarłam aż na plac. Koło remontowanej kamienicy leżała kupka cegieł. Wzięłam jedną z nich i beztrosko cisnęłam w najbliższą wystawę sklepową. Brzdęk. Znowu zaśmiałam się jak wariatka i zamierzałam właśnie wskoczyć na murek, kiedy coś ostrego smagnęło mnie w ramię. Zerwałam się instynktownie i ujrzałam nadbiegającego Robina. O mój Boże, jęknęłam w duchu, jedna zbita szyba i ci już lecą na pomoc. Co za nudy.
Wykonałam zwrot na pięcie i pomknęłam w przeciwnym kierunku, w biegu pocierając długie zadrapanie - pamiątkę po zabaweczkach Robina. Obejrzałam się za siebie - tak, biegł za mną, wymachując swoim kijkiem. Ale się bo...
Nagle zderzyłam się z czymś twardym jak stal. Kolorowe plamy wirowały mi przed oczami, kiedy cofałam się w popłochu. Zanim jednak doszłam do siebie, coś twardego złapało mnie w talii i podniosło w górę. Zamrugałam kilka razy, odegnałam fruwające plamy i stanęłam oko w oko z Cyborgiem, trzymającym mnie w tytanowym uścisku. Brawo, Jinx.
Ręce miałam wolne, co zamierzałam niecnie wykorzystać. Posłałam w kierunku Cyborga kilka wyładowań, zanim jednak dotarły do adresata, rozdzieliła nas czarna tarcza z pola siłowego. Raven wylądowała obok z drwiącym uśmieszkiem.
- Kogo my tu mamy?
Gwałtownie odchyliłam się do tyłu, planując zbombardowanie Robina i Bestii biegnących w naszym kierunku. Znów napotkałam na czarne pole siłowe. Uchwyt Cyborga zelżał.  Zaczęłam miotać się jak szalona, ciskając błyskawicami we wszystkich kierunkach.
-Azarath, Metrion, Zinthos - mantra Raven dudniła mi w uszach, kiedy przekonałam się, że ze wszystkich stron otaczają mnie czarne, magiczne ściany. Byłam w pułapce.

10 komentarzy:

  1. Ufff...Nie chciałam urywać w tym miejscu, ale muszę zostawić coś na później ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał !!! :D
    Super notka ;)
    Ciekawie. Bardzo podoba mi się twój styl pisania :)
    Chciałabym tak czytać w nieskończoność :>
    Masz talent i to wielki ;]
    Czekam niecierpliwie na koleją wspaniałą notkę. Mam nadzieję, że będzie równie cudowna jak ta.( Czemu piszę, że mam nadzieję?? Przecież wiadomo,że kolejna notka też wyjdzie wspaniale:P )
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  3. ciesze się,że ci się podoba (bałam się, że nie dam rady, nie wiedzieć, dlaczego) :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna nocia XD Super opisałaś przebieg walki. Podobało mi sie bardzo ;D CZekam na kolejną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za doping, dziewczyny, postaram sie niedługo dodać ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!
    Bardzo mi się podoba. Gizmo trochę dziwnie się zachował, ale... Szurnięty trochę jest :P Ciekawa jestem co będzie się dalej działo.
    Wiedziałam, ze się nei zawiodę... Ta notka jest jeszcze lepsza od poprzedniej :)
    Pozdrawiam!
    SandraMT

    OdpowiedzUsuń
  7. Doskonale ukazałaś "szurniętość" Gizmo xDD. Tak trzymaj, nie lubię skąpego dzieciaka! :D A o całej notce mogłabym powiedzieć naprawdę bardzo wiele, wiele dobrego. Ta, tak samo jak poprzednia wyszła ci bezbłędnie. Ciekawie opisałaś spotkanie z Tytanami. Lubię takie zakończenia notek w najmniej oczekiwanym momencie :). Czekam na ciąg dalszy i nie mogę do tej pory pojąć, skąd czerpiesz pomysły i skąd masz tyle weny! XDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki, postaram się kontynuować w tym samym stylu. ale na razie oglądam Lightspeed, żeby się podszkolić co do historii Jinx i KF ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bajer, bajer, bajer i jeszcze raz bajer xDDD Strasznie mi się podoba :3 Nie wiem, co pisać, bo jestem pod wrażeniem xD W każdym razie czekam na następną notkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Spox, postaram się dodać niedługo. A na razie dodałam nową stronę xD Brawa dla mnie :P

    OdpowiedzUsuń