czwartek, 5 kwietnia 2012

Kontakt

Z zadowoleniem wgryzłam się w zapiekankę. Roztopiony ser pociekł mi po brodzie, parząc wargi. Otarłam usta dłonią i przełknęłam kęs gorącego, grzybowego farszu. Niebo w gębie.
Jedząc, cały czas szłam naprzód, mimo obolałych stóp i formujących się na nich pęcherzy. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z Joy, ale skoro już wcześniej ustawiłam sobie taki cel, muszę z determinacją wytrwać do końca. Potem dopiero będę mogła pozwolić sobie na prysznic... Oraz leniwe popołudnie z książką w ręku.
Od Break Street dzieliło mnie zaledwie jedno skrzyżowanie. Przy przejściu dla pieszych wyrzuciłam papier po zapiekance do śmietnika i przeszłam przez ulicę, ignorując czerwone światło. Mój szósty zmysł nie wyczuwał żadnych glin na horyzoncie, mogłam więc pozwolić sobie na odrobinę samowoli.
Break Street była wąską uliczką cuchnącą stęchlizną. Był to jeden z mało uczęszczanych zaułków, pełnych śmieci i robactwa. Idealne miejsce dla grzyba.
Idąc wzdłuż brudnych murów i wypatrując numeru 38, co rusz wdeptywałam w stertę odpadków. W pewnej chwili do buta przyczepił mi się spory fragment pleśni. Ze wstrętem strząsnęłam obrzydlistwo z powrotem na ziemię, po czym ruszyłam dalej, starając się możliwie nie patrzeć na ziemię, żeby nie zwrócić zapiekanki.
Nagle wokół mnie pojawiły się rzędy mętnych okien z zaparowanymi szybami. Znikąd pojawiły się wąskie drzwi opatrzone tabliczkami z numerami lokali, jeśli tak można nazwać obskurne nory na tej ulicy.
Zatrzymałam się przed numerem 38. Szybka w okienku była zbita, a tabliczka zwisała smętnie z drzwi, z których łuszczyła się farba.
Porównałam numer mieszkania z tym, który zapisałam długopisem na przedramieniu, i dopiero wtedy nacisnęłam dzwonek. W tym samym momencie poderwałam się, przerażona, ponieważ tuż nad moją głową rozległ się wysoki, rozpaczliwy kobiecy pisk. Czekałam na odgłosy strzałów albo szamotaniny, a nawet przezornie odsunęłam się od okna, gdyby przypadkiem ktoś postanowił z niego wypaść, ale nic się nie wydarzyło. Zamiast tego usłyszałam ciche skrzypnięcie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że dźwięk ten wydają drzwi, które powolutku zaczęły się otwierać. Cofnęłam się o krok, zastanawiając się nad wyglądem mojej nowej "sojuszniczki".
Moja psychika zostawiła wystawiona na ciężką próbę.
Spojrzałam w oczy niskiej, baryłowatej kobiecie z polikami buldoga i chytrym, niemal lisim spojrzeniem. Wyglądała jak emerytowana ropucha skrzyżowana z liliputem. Jej wargi rozchyliły się, odsłaniając krzywe, pożółkłe zęby, a na pomarszczonej twarzy pojawiła się dodatkowa sieć zmarszczek.
- Jinx, tak? - zaskrzypiała.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
- Jasne - wydusiłam po chwili milczenia, a mój głos wydał mi się czysty i aksamitny w porównaniu z dźwiękiem, który przed chwilą wydała moja towarzyszka.
Stałam, czując się jak ostatnia idiotka, aż w końcu staruszka obróciła się i wskazała mi drzwi.
- Wejdź, mała - skrzeknęła, a ja niechętnie weszłam do mieszkania.
Ku mojemu zdziwieniu, wnętrze było totalnym przeciwieństwem wyglądu z zewnątrz.
Stałam na gładkim, czerwonym dywanie wzbogaconym ornamentami. Z sufitu zwisał żyrandol, a gdzieniegdzie ustawiono lampy, których abażury ozdobiono japońskimi (lub chińskimi, nie mam bladego pojęcia) symbolami. Wszystko aż lśniło czystością i widać było, że dekorator tego wnętrza nie był pozbawiony dobrego smaku.
- Eee... A więc? - rzuciłam w przestrzeń.
Kobieta znów zmarszczyła usta w uśmiechu.
- Joy-chan czeka na ciebie na górze.
Pozostawiła mnie z nieogarniętym wyrazem twarzy i zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu.
Joy-chan!?
Uznałam, że góra prawdopodobnie oznacza pokój na wyższym piętrze, odnalazłam więc schody i weszłam po nich, uważając, by nie zaklinować stopy między licznymi szparami pomiędzy deskami.
Był tam tylko jeden pokój. Zza zamkniętych drzwi dochodził czyjś cichy, melodyjny śmiech. Miał on w sobie jakąś obcą nutę, jakby akcent, którego nie potrafiłam zdefiniować.
W tym samym momencie chichot ucichł, jakby zdano sobie sprawę z mojej obecności.
- Wejdź. - odezwał się po chwili  głos, a ja bez wahania wpadłam do środka.
Na obitej czerwienią sofie siedziała najdziwniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałam. Miała lekko skośne oczy, czarną grzywkę i wysoko upięty kok z wbitym w środek sztyletem. Nosiła coś pomiędzy kostiumem a kimonem, a w talii opasywała ją czarna, połyskująca szarfa ozdobiona kilkoma symbolami w nieznanym mi języku. Fizjonomia dziewczyny przywodziła na myśl beznamiętne spojrzenie węża, a spod czarnych jak heban włosów wyglądały chytre oczy pełne pogardy. Jej dłonie osłaniały czarne rękawiczki nabite ćwiekami.
Moja pierwsza myśl: mam przed sobą płatną zabójczynię.

Dziewczyna odrzuciła do tyłu grzywkę i wybuchnęła tym samym, obcym śmiechem.
- Jinx. Dobrze mówię? - zapytała z wschodnim akcentem, mierząc mnie od stóp do głów ironicznym spojrzeniem.
- Nie znam cię. Nie chodziłaś ze mną do klasy - rzuciłam sucho, wpatrując się w nią badawczo.
Dziewczyna uśmiechnęła się z pobłażaniem.
- No wiesz, szybka to ty nie jesteś. W życiu na oczy nie widziałam szkoły, do której chodziłaś - powiedziała.
Zmarszczyłam brwi.
- No to na co ta cała maskarada? - spytałam. - Po co zawracasz mi głowę, skoro nawet się nie znamy!?
Joy (bo nie miałam wątpliwości, że to była ona) uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a jej zęby zalśniły upiornie.
- Mam do ciebie mały interes. Taka sprawa, której nie mogę załatwić osobiście z przyczyn... prywatnych.
Prychnęłam ostentacyjnie.
- A skąd masz mój adres? I dlaczego ja?
- O adres absolwentki Roju nie tak trudno. Zresztą jakiś gość reklamuje cię na wszystkich możliwych stronach w sieci.
- Kto!?
- Mechaspider78, o ile się nie mylę. Po jego wypowiedziach na forum wnioskuję, że to ciężki przypadek świra, ale...
Gizmo. Zatłukę tą wredną larwę.
- Jasne. Nadal nie odpowiedziałaś na drugie pytanie. - mruknęłam.
Joy przeszła przez pokój i stanęła przy mnie.
- Hmm, powiedzmy, że wydałaś mi się odpowiednią kandydatką do tego, o co zamierzam cię poprosić.
Westchnęłam.
- A o co zamierzasz mnie poprosić? Wiesz, nie dysponuję wolnym czasem do tego stopnia, żeby spełniać zachcianki jakiejś japońskiej hrabiny Pompidou.
Najwyraźniej dotknęłam ją do żywego, bo błyskawicznie wysunęła z koka sztylet i sekundę później przyciskała mnie kolanami do ziemi, a zimne ostrze dotykało mojego gardła.
- Przypominam ci, że jeszcze nie wiesz, kim jestem - ostrzegła - A jeśli drugi raz mi podpadniesz, nie dam ci na to szansy.
Kopnęłam ją w brzuch i podniosłam się z ziemi.
- A więc czego chcesz!? - wrzasnęłam. Joy wstała z podłogi z drwiącym uśmieszkiem na wargach.
- Potrzebuję pewnego klejnotu, a tak się składa, że gliny mają mnie na oku od dwóch dni. Otoczyli całą ulicę i jeśli pokażę się na zewnątrz, jak nic złapią mnie i przymkną.
- Dałabyś się złapać? - zachichotałam złośliwie.
Joy błysnęła sztyletem.
- Przyjmijmy, że tak - rzuciłam szybko, wycofując się przezornie w kąt pokoju.
W tym momencie przypomniała m się pewna znacząca kwestia.
- A co za to dostanę? - zapytałam.
Japonka wyszczerzyła zęby i nareszcie zrozumiałam, dlaczego tak błyszczą w słońcu. Były zrobione z metalu.
- Zapłacę ci pieniędzmi, za które zabiłam twoich rodziców.

8 komentarzy:

  1. Nie no świetne XD Ostatnie zdanie mnie powaliło. Boskie to było. Nawiązałaś pewnie do twoich anime :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Postać przedstawiłaś bardzo atrakcyjnie, ale ostatnie zdanie sprawiło, że śmiem twierdzić, iż nie znoszę Joy, za to, co zrobiła. Zabiła rodziców Jinx?! Zszokowało mnie to. Czytam z zapałem, a tu nagle, jakby mnie ktoś z bicza trzasnął :D
    Ale wbrew pozorom, nie, nie! xD
    Notka to po prostu ewenement! Kocham, jak wszystko tak starannie opisujesz, to działa na wyobraźnie i to ogromnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, to miało takie być :P i zgadza się, że natchnęło mnie anime, chociaż cała historia jest moim wymysłem :) a zreztą, jeszcze się przekonacie, jak to się skończy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Ostatnie zdanie było szokujące, czytałam z zapartym tchem i nie mogę doczekać się kolejnej części, bo to jest rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ^.^ Ostatnie zdanie mnie zwaliło z krzesła. Joy zabiła jej rodziców?! o.o Umiesz zaskakiwać. Daję ci za tę notkę szóstkę xD Aż mnie zazdrość zżera, że nie mam takich pomysłów, jak ty >,<

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem macie lepsze :s Ale i tak bardzo wam dziękuję i postaram się wszystko wyjaśnić w następnej części ;)Buziaki i Wesołych Świąt!:*

    OdpowiedzUsuń
  7. WOOOOOOOOW, jak to mówi Kassia *,*
    Podoba mi się! Już ją lubię, dogadałaby się z Creepy jak nic. Fajna postać :D Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że mogę liczyć na Twój entuzjazm ;) Zgadzam się, stanowiłyby zgrany duet :D

    OdpowiedzUsuń