piątek, 2 listopada 2012

Kucyki po Ciemnej Stronie Mocy i przybycie Czegoś

Najwyraźniej uznali, że z kajdankami dałabym sobie radę bez problemu, bo zamknęli mnie w czarnym polu siłowym Raven. Spotkało mnie więc to samo, co Joy. W pewnym sensie to oszczędność czasu, jaki z pewnością zajęłoby im zapobieganie mojej ucieczce i pilnowanie mnie non stop. A tak, wystarczyło, że Panienka "Jestem-Końcem-Świata" utrzymywała magiczne więzienie w ryzach za pomocą żelaznej koncentracji. Cała przestrzeń otaczająca mnie była przesiąknięta osobowością Raven, jak gdyby każda cząsteczka powietrza przesycona była jej mocą. Wnętrze czarnego sześcianu delikatnie wibrowało i gdy wystarczająco mocno wytężyłam słuch, byłam w stanie usłyszeć cichuteńkie buczenie. Czyżby moce Raven zasilał jakiś mroczny, Kruczy generator?
Niemal parsknęłam śmiechem, ale powstrzymała mnie świadomość nieciekawego położenia, w jakim się znalazłam. Przez krótką chwilę wyobraziłam sobie azaracką reklamę "Kup generator a spełnią się twoje marzenia - zostań emo już dziś za jedyne..."  i to wystarczyło, by na chwilę rozjaśnić mrok zalegający w moim umyśle. Uniosłam kąciki ust w słabym uśmiechu i przysunęłam twarz do lśniącej powierzchni ściany, by przyjrzeć się temu, co dzieje się na zewnątrz.
Koło mnie wznosił się drugi, czarny sześcian, w którym dostrzegłam Joy. Miała zaciśnięte usta i zgaszony wzrok. W lewej ręce zaciskała katanę, którą regularnie, lecz bez przekonania, uderzała o ściany więzienia. Oczywiście zwykłe, plebejskie ostrze nie wyrządzało im żadnej szkody. Wiedziała o tym, lecz najwyraźniej był to jeden z jej aktów desperacji. Nie każdy potrafi siedzieć i czekać na cud, nawet jeśli wie, że czegokolwiek by nie zrobił, i tak pozostanie bezsilny.
Jeśli chodzi o mnie, już tyle razy zamknięto mnie w tym cholerstwie, że do pewnego stopnia na nie zobojętniałam. Oczywiście, nadal zachowałam szaleńczą ochotę na wydostanie się na wolność, jednak przestałam zachowywać się jak schwytana w pułapkę małpa. Bez urazy dla małp.

Tytani szli przodem, co jakiś czas oglądając się do tyłu przez ramię na Raven, by sprawdzić, czy wszystko w porządku, a przynajmniej tak sądzę. Cóż, jaśnie córeczka Trygona szła powoli z zamkniętymi oczami i koncentracją malującą się na twarzy, a stąpała tak ostrożnie, jak gdyby bała się, że nagle natrafi stopą na pustkę i wpadnie do studzienki kanalizacyjnej. Nawiasem mówiąc, chciałabym to zobaczyć. Przeszkodziła mi Gwiazdka, która z zatroskaną miną cofnęła się dwa kroki, doskoczyła do Raven, objęła ją w entuzjastycznym pół-uścisku i paplając coś o pomocy i braterstwie zaczęła ją prowadzić (czytaj - ciągnąć za sobą). Raven skrzywiła się i delikatnie próbowała wydobyć się spomiędzy ramion Tamaranki, lecz ta, nie zważając na protesty, holowała ją dalej. Robin i Cyborg wzruszyli ramionami i odwrócili głowy, za to Bestia puścił do Raven oko i zachichotał złośliwie. Po chwili zamiast dwóch, nad Raven lewitowały trzy sześciany.
Westchnęłam ciężko i postanowiłam poszukać we wnętrzu pola jakiejś stosunkowo wygodnej pozycji. Położyłam się na plecach, oparłam wyciągnięte nogi o ścianę i było mi nawet, nawet. Biorąc pod uwagę to, że był wczesny ranek, a ja spędziłam całą noc na poszukiwaniach Rubinu dla Joy i ucieczce przed Tytanami, pomyślałam, że przydałaby się drzemka dla regeneracji sił. Ułożyłam się jeszcze wygodniej i przymknęłam oczy, ale w zaśnięciu przeszkadzało mi buczenie Kruczego Generatora Delux. Nawet po zatkaniu uszu dalej wyczuwałam denerwujące wibracje. W pewnej chwili, zniecierpliwiona, zastukałam w ścianę. Raven uchyliła oko i omiotła mnie tym swoim pogardliwym spojrzeniem. Spróbowałam na migi pokazać jej, żeby skręciła regulator drgań, ale chyba mnie nie zrozumiała. Łypnęła tylko z rezerwą i na powrót wróciła do świata swoich chorych urojeń (o, przepraszam, znowu jestem stronnicza. Niech będzie - oryginalnych inaczej urojeń).
Dałam za wygraną - tam, gdzie nie mogę ani kogoś walnąć, ani ochrzanić, czuję się bezsilna - i na powrót ułożyłam się do snu. Po chwili przyzwyczaiłam się do wibracji i nawet przestały mi przeszkadzać. Nadal jednak nie mogłam usnąć. Leżałam i spod półprzymkniętych powiek obserwowałam tył głowy Gwiazdki. W pewnej chwili Star podbiegła do czegoś, co siedziało na chodniku. Stwór wstał, i okazał się być błękitnym kucykiem Pony (uwaga - zawiera lokowanie produktu). Po chwili pojawił się kolejny, tym razem różowy. Nie minęła minuta, a cały nasz orszak otoczył korowód kolorowych kucyków. Niektóre z nich miały małe skrzydełka. Bestia również zamienił się w kucyka i zaczął hasać dookoła hydrantu. Raven zwolniła bariery. Ja i Joy opadłyśmy na ziemię, i z miejsca zostałyśmy otoczone przez My Little Pony. Kucyki złapały nas za ręce i dołączyłyśmy do olbrzymiego kręgu. Pośrodku stał chłopak z blond-włosami i rowerem. Obok niego stał jednorożec i razem trzymali wielki transparent z napisem "Friendship is Magic". Z niewidocznych głośników popłynęła muzyka. Zaczęliśmy kręcić się w kółko, Kucyki i Robin śpiewali. Raven wyraźnie flirtowała z jednorożcem, a Gwiazdka była w trakcie przebierania Jedwabka za kucyka. Joy właśnie uczyła pomarańczowego Kucyka wymachiwać kataną, ale to średnio jej wychodziło, ponieważ miał kopyta. Wszyscy świetnie się bawili, ale ja byłam przerażona. Chciałam wyrwać się z uścisku, ale Kucyki nie chciały mnie puścić. Szczerzyły się do mnie tymi przerażającymi mordami, a tymczasem krąg coraz bardziej się zacieśniał. Kucyki śpiewały coraz głośniej i szybciej, aż w końcu przeszło to w coś na kształt indiańskiego tańca wojennego UM-TA-TA-TA-UM-TA-TA-TA!
Pony zbliżały się do mnie krok po kroku, a ich szkaradne pyski lśniły groźnie w świetle ogniska. Niebo płonęło szkarłatem. Tytani gdzieś znikli, już nie słyszałam ich śmiechów. Kucyk, którego Joy uczyła wymachiwania kataną, leniwie coś przeżuwał. Obok niego leżał miecz.
Jednorożec w stroju szamana uśmiechnął się do mnie groteskowo po czym dał znak rogiem. Wtedy zrozumiałam, co przeżuwał tamten kucyk. Kucyki przeraźliwie wyjąc, w rytm UM-TA-TA-TA-UM-TA-TA-TA rzuciły mi się do gardła. Próbowałam uskoczyć, ale wpadłam da tęczowy transparent "Frienship is Magic". Kucyki doskoczyły do mnie, a ich rozdziawione paszcze ukazały trzy rzędy zakrwawionych kłów, niczym w gębie Krakkena. Mały Pony ze skrzydełkami wgryzł mi się w nogę, po chwili dołączył do niego drugi. Żarłoczne słodziaki obsiadły mnie i zaczęły powolną konsumpcję. Usiłowałam się wyrwać, ale im mocniej się szarpałam, tym silniej zaciskały mięśnie szczęk. Rytm UM-TA-TA-TA-UM-TA-TA-TA przyspieszał, świat wirował mi przed oczami, a słońce rozmazywało się krwawymi łzami, gdy jednorożec w stroju szamana zbliżył się do mnie. Uśmiechnął się, odsłaniając trzy rzędy ociekających śliną kłów wielkości tasaków do mięsa, po czym wyrzucił łeb naprzód, by odgryźć mi głowę.
Przed oczami zawirowały mi kolorowe płaty, i nagle poczułam wstrząs, tak gwałtowny, że myślałam, że wypadną mi wszystkie zęby. Poleciałam w górę, obijając się o coś twardego, po czym runęłam w dół. Gruchnęłam całym ciężarem o twardą powierzchnię i znieruchomiałam. Po metalicznym smaku krwi w ustach wywnioskowałam, że chyba właśnie straciłam ząb.

...
...
...
...
...

Hę?
Otrząsnęłam się z bezruchu i uchyliłam oko. Leżałam na podłodze czarnego sześcianu Raven, czując, jak w ustach zbiera mi się  krew. Wyplułam jej część na ziemię i podniosłam się, czując, jak po wstrząsie dzwoni mi w uszach.
Co to, do cholery, było?
Na zewnątrz Gwiazdka właśnie podnosiła Raven z chodnika. Pole z Joy w środku chwiało się na boki i lekko migotało. Krawędzie pułapki co kilka sekund traciły ostrość.
Cyborg i Bestia rozglądali się czujnie na boki. Robin tymczasem wykonywał salto trzy metry nad ziemią. Zakończył je solidnym kopniakiem, którym wycelował prosto w głowę dziwnego osobnika w srebrnym skafa... Zaraz! Skąd on się tu wziął?
Postać zrobiła unik i, nie przerywając lotu, wskazała palcem na Robina. Poker Face Cyborga osiągnął nowy, wyższy poziom.
I wtedy coś zaczęło się dziać z Robinem. Na początku nic nie zauważyłam, jednak po chwili...
Robin nie miał palców u prawej ręki.
Najpierw koniuszków, jednak powoli zniknięcie obejmowało coraz większy obszar. jakby ktoś ścierał go niewidzialną gumką.
Robin wrzasnął (raczej ze zdziwienia czy strachu niż z bólu) i odskoczył do tyłu. Zamaskowana postać, której twarz kryła się w cieniu, opuściła rękę. Robin wycofał się do reszty Tytanów i wpatrywał się w przybysza z przerażeniem i szokiem malującym się na twarzy.
Postać natomiast powoli zaczęła się obracać. I nie tak normalnie, przestawiając stopy, tylko sunąc niczym statua. Działo się to tak ospale, że można było początkowo nie zauważyć żadnego ruchu.
Byłam akurat w trakcie obserwowania zabawnej miny Robcia, gdy usłyszałam syknięcie Gwiazdki. Przeniosłam wzrok na nią i zauważyłam, że wpatruje się we mnie. Właściwie, gdy popatrzyłam po kolei po twarzach Tytanów i Joy, wszyscy patrzyli na mnie. Nagle poczułam zimno. Mróz narastający w powietrzu i skraplający się na moich plecach w lodowaty pot. Złe przeczucie.
Powoli obróciłam się w lewo, w miejsce, gdzie wcześniej stała postać. Lecz nie było jej tam. Przełykając ślinę, zerknęłam w prawo.
I z niemym krzykiem odskoczyłam do tyłu, wpadając plecami na przeciwległą ścianę.
Przybysz stał nieruchomo pięć centymetrów od powierzchni sześcianu. Mimo bariery Raven, jego aura była przytłaczająca. Czułam na ramionach gęsią skórkę.
Patrzył na mnie, mimo że nie miał twarzy. Czułam, jak wbija we mnie martwe spojrzenie wygasłych oczu, których nie mogłam dostrzec.
Czas przestał istnieć. Czując, jak wydychane przeze mnie powietrze zamienia się w mgiełkę, obserwowałam, jak istota sztywno unosi spowitą w srebrny materiał rękę.

~
Wybaczcie, ale szkoła pokrzyżowała moje plany. Nie obiecuję poprawy, bo wiele sprawdzianów przede mną. Ale naprawdę, naprawdę postaram się wyrabiać!

Piszcie, co sądzicie o notce. Potrzebuję czegoś, co nakieruje mnie na właściwy nastrój - ma być strasznie, śmiesznie, tajemniczo, czy taki misz-masz jak do tej pory. Dedykacja dla całego TitansGo (kocham Was!!!). Pozwolę sobie wyróżnić For (dzięki za wszystkie sms-y, podnoszą mnie na duchu), Insy, Zagubioną, i Mei :) Trzymajcie się :***

Jinx

3 komentarze:

  1. Ależ nie ma za co i dziękuję za dedyka. Od razu lepiej się poczułam, po tych dwóch godzinach kopania za jakiąkolwiek podobizną Ar x.x... No, nic. Jakby coś, to ja chętnie zgłaszam się jako podparcie dla weny. Chyba zacznę sprzedawać swoje pomysły... xD

    (Tak, For, jakże niesamowicie ścisłe ik na temat xX!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie! Chętnie! Odkupię od Ciebie Trysia i dodam go do fragmentu o kucykach! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże...Dobiłaś mnie. Kucyponki... Przy fragmencie z UM-TA-TA-TA leżałam na podłodze. xD Ale potem zrobiło się straszniej i z napięciem czytałam, co będzie dalej...Ale przerwałaś w takim momencie! Ty okrutna! xD Ciekawi mnie, kim jest ta tajemnicza postać. Pisz częściej. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń